niedziela, 25 października 2009

Cofania się w czasie ciąg dalszy

Dziś mamy 19 września 2008 r.

Rano wymeldowujemy się z hotelu i taksówką jedziemy do wypożyczalni samochodów. Auto rezerwowaliśmy przez internet, odbieramy je w Christchurch na Wyspie Południowej i oddajemy w Auckland na północy. M. załatwia formalności a ja siedzę z bagażami w przestronnym holu. Zaczepia mnie para Hiszpanów. Oni właśnie skończyli swoją podróż po Nowej, którą są zachwyceni. Podpytuję, co zrobiło na nich największe wrażenie – polecają glow worms caves niedaleko Auckland. Zapisuję sobie nazwę miejsca i rozstajemy się – oni jadą prosto na lotnisko a my oglądamy z panią z obsługi naszego Forda, sprawdzamy, czy na sporządzonym przez nią rysunku zaznaczone są wszystkie rysy i wgniecenia, żeby potem nie być posądzonym o uszkodzenie auta. Mamy wprawdzie wykupione dodatkowe, pełne ubezpieczenie, które pokryje wszystkie ewentualne szkody, ale lepiej, żeby rysunek był dokładny. Jedna kopia wędruje do biura, drugą zabieramy ze sobą.
Bagaże do bagażnika i ruszamy. M. zawahał się przez chwilę przed wyjazdem z parkingu ale odważnie ruszył. Po chwili przyznał mi się, że wprawdzie posiada australijskie prawo jazdy ale w ruchu lewostronnym poruszał się raz, przez 15 minut... Jednak dzielnie jedzie, a kiedy szczęśliwie przebywamy najpierw pierwsze rondo a potem skrzyżowanie, już wiem, że nie ma czego się bać. M. za kierownicą radzi sobie śpiewająco (po drodze widzimy kilku innych niepewnie poruszających się kierowców – czyżby nowicjusze, jak my?). Wyjeżdżamy poza miasto, kierując się wzdłuż wybrzeża drogą nr 1 do miejscowości zwanej Oamaru. Następnie, nocując w Omarama, pojedziemy do Mordoru z trylogii Tolkiena, czyli zobaczyć lodowce i Alpy Południowe z najwyższym szczytem Nowej Zelandii - górą Cooka. Nasz kolejny przystanek, tym razem dłuższy, kilkudniowy, to Queenstown, tutejszy odpowiednik naszego Zakopanego. To pięknie położone nad jeziorem Wakatipu i otoczone wysokimi szczytami miasto, założone zostało w drugiej połowie XIX w. Okolica jest bajkowo piękna a ponadto stamtąd organizowane są wyprawy na fiordy Milford Sound i Doubtful Sound. Zamierzamy się wybrać na jednodniową wycieczkę na jeden z nich. Musimy też oczywiście wypocząć i w końcu odespać różnicę czasu, bo potem przed nami długa trasa do lodowców Fox i Franz Josef – 360 km przejazd przez góry, co o tej porze roku, gdy padają obfite deszcze, może się okazać nie lada wyzwaniem. Obejrzenie lodowców zajmie nam kilka godzin a potem znowu do samochodu i przejazd zachodnim wybrzeżem na północny kraniec wyspy, do Picton, skąd przeprawimy się promem na Wyspę Północną, do Wellington (stolica). Miasto zamierzamy obejrzeć w kilka godzin a potem kierujemy się na północ, w stronę Rotorua. Tutaj planujemy kolejny, ciut dłuższy przystanek na odpoczynek. Przewodnik zachwala wioski Maorysów oraz gejzery, chcemy więc spędzić tam trochę czasu. Kolejny etap naszej podróży to Matamata – miejsce, które powinni obejrzeć wszyscy miłośnicy hobbitów i filmu Petera Jacksona, tam bowiem znajdował się słynny Hobbiton. Z planu filmowego podobno niewiele się zachowało, ale miejsce i tak warto zobaczyć, a ja jestem absolutną wielbicielką trylogii i po prostu MUSZĘ tam być:-)
Ostatni przystanek to już Auckland, skąd odlatujemy do domu. Oczywiście w ciągu 14 dni nie wystarczy nam czasu na zobaczenie wszystkich ciekawych miejsc i atrakcji, jakie oferuje ten wspaniały kraj. Ale i tak zamierzamy kiedyś tu wrócić na dłużej, teraz zamierzamy zrobić tylko mały rekonesans przed dłuższym pobytem. Trzymajcie kciuki, żeby się udało!

A tak wygląda nasza trasa przejazdu:

Kliknij na mapkę, żeby ją powiększyć.

Christchurch – Oamaru – 246 km (3,5 godz.)
Oamaru – Mt. Cook – 209 km (3 godz.)
Mt Cook – Queenstown – 258 km (3,5 godz.)
Queenstown – Milford Sound (w dwie strony) – 288 km x 2 (4 godz. w jedną stronę)
Queenstown – Fox Glacier – 364 km (5 godz.)
Fox – Picton – 551 km (7,5 godz.)
Picton – Wellington – 97 km (przeprawa promowa)
Wellington – Rotorua – 454 km (6,5 godz.)
Rotorua – Matamata – 68 km (1 godz.)
Matamata – Auckland – 160 km (2 godz.)

Razem 2.983 km, oczywiście nie licząc zjazdów w bok, dłuższych bądź krótszych, począwszy od odwiedzenia jaskiń z glow worms (tutejszymi świetlikami) a skończywszy na wszystkich innych wartych obejrzenia miejscach, jakie udało nam się wypatrzyć po drodze:-) Podaję orientacyjny czas, jaki powinno zająć przejechanie pomiędzy poszczególnymi miejscowościami, ale oczywiście wszystko zależy od pogody, szczególnie w górach, no i od ilości przystanków po drodze na zdjęcia. My ich robiliśmy mnóstwo:-)